Paleta cieni od I Heart Revolution Violet Chocolate - Moja opinia
Dawno temu, a raczej około dwa lata wstecz instagramy i blogi huczały o paletach do cieni w kształcie czekolady. Każda blogerka, infuencerka czy po prostu zwykła dziewczyna pragnęła je mieć u siebie w kolekcji - w tym oczywiście ja. Paletkę, którą Wam dzisiaj pokażę dostałam w prezencie. Początkowo moją wymarzoną była I Heart Revolution White Chocolate, której jak się okazało nie było akurat w sklepie i takim trafem znalazła się w Mojej kosmetyczne jej siostra I Heart Revolution Violet Chocolate.
Opakowanie:
Opakowanie jest charakterystyczne jak dla całej linii chocolate - plastikowa tabliczka czekolady. Wykonanie produktu jest solidne, dopracowane i tak na prawdę nie musimy się martwić czy produkt nam się zniszczy. Tak jak pisałam na początku mam tę paletkę już około dwa lata, a jej stan jest praktycznie idealny. Co do koloru opakowania to jest to jak sama nazwa paletki wskazuje violet - fioletowy. Sama nazwa podpowiada nam jakich kolorków możemy się spodziewać w środku.
Kolory:
Cała paletka opiera się głównie na kolorach fioletu i brązu. W środku paletki znajdziemy 11 cieni matowych oraz 7 błyszczących.
Zaczynając od początku paletki oczywiście znajdujemy bazowy cień, który idealnie wygładzi naszą powiekę i przygotuje ją do dalszego etapu - prevail. Następnie znajdziemy cztery brązy - past time, levity, conjure, idolize. Jeden z nich jest połyskujące, a pozostałe matowe o różnych odcieniach. Idealnie sprawdzą się na tzw" konturowanie oka". Amethyst to połyskująca fioletowa petarda. To jest ten odcień fioletu, który uwielbiam zarówno w cieniach jak i jeżeli chodzi o ubiór. Vitalize to kolejny brąz, który wpada w pomarańcz. Kolejny kolor to jeden z Moich ulubionych odcieni jeżeli chodzi o bardziej wieczorowe makijaże - Wine. Jak sama nazwa wskazuje jest to kolor czerwonego wina, ale bardziej przygaszonego i wpadającego w brązy. Jest to jeden chyba z najbardziej na pigmentowanych cieni w tej paletce, i zarówno jeden z najczęściej używanych przeze mnie. Revive oraz cultivate to siostry, prawie bliźniaczki. Nie dość, że obie są błyszcząco to prawie identyczne. Prawie bo pierwsza z nich jest bardziej ciemniejsza od drugiej. Violaceous to błyszczący fiolet, ale o wiele ciemniejszy od poprzedniego. Kolejny cień jest dla mnie bardzo interesujący. Praise to z pozoru zwykły błyszczący brąz. Po zamoczeniu palca dostrzec możemy fioletowo-różowe drobinki, które się pięknie mienią. Jako, że jest to paletka głównie fioletowych cieni to nie mogło takowego zabraknąć tylko w wersji matowej. Dla osób, które lubią cienie wpadające w ceglaste też coś się znajdzie a mianowicie - vaudeville. Szczerze powiedziawszy nie lubię takich odcieni, ale może kiedyś mi się przydać. Curfew to błyszczący cień fioletowy, który bardzo mocno wpada w granat. I przyszedł czas na trzy ostatnie cienie, matowe. Mulberry - malinowa czerwień, forsaken - fuksja oraz expedite - czekoladowy cień.
Od razu powiem, że to jak opisywałam kolory to tylko moje spostrzeżenia. Podsumowując kolory zaczynają się od jasnych brązów, poprzez fiolety i kończąc na ciemnych wykończeniach.
Czas teraz na moją obiektywną opinie co do produktu I Heart Makeup Revolution Violet Chocolate. Coś co na pewno jest na plus to przepiękne kolory. Pomimo, że od zawsze nienawidziłam fioletowego cienia to ta paletka mnie przekonała, że fiolet to całkiem fajny kolor, który teraz lubię. Co do pigmentacji cieni to jest tutaj 50/50. Fiolety zarówno te matowe jak i błyszczące są dobrze na pigmentowane i nie mam się do czego przyczepić. Z kolei brązy są o wiele gorszej pigmentacji. Aby uzyskać ładnie podkreślone oko brązowym cieniem trzeba go dość sporo dokładać, blendować i tak w kółko. Co do osypywania się to nie jest aż tak tragicznie, ale trzeba uważać szczególnie na te połyskujące cienie. Trwałość jest taka po środku, ani za słaba ani nie wytrzyma nam nie wiadomo ile. Przez kilka pierwszych godzin jest okej, ale później cienie zaczynają zanikać. Na pewno na wesele nie ryzykowałabym makijażem przy użyciu tej paletki - w sumie w dobie ****** wesela to rzecz odległa.
Cena jak na taką średnią jakość nie jest jakaś wygórowana, bo paletkę znajdziemy na Allegro lub na internetowych drogeriach za zaledwie 30zł, więc cena na każdą kieszeń, ale czy warto?
Nie jestem w stanie odpowiedzieć czy warto czy nie. Ja paletkę używam. Nie jest to często bo już dłuższy czas nie maluje się cieniami, a jak maluję to raz na miesiąc. Jeżeli nie masz dużych oczekiwań i chciałabyś przetestować paletkę to śmiało. Może to ja nie mam jeszcze wprawy z malowaniem makijażu oka lub mam za duże oczekiwania wobec tego produktu.
Pewnie większość Was zauważyła zmiany na Moim blogu. Blog o nazwie nowosadzik.pl zniknął w nieznane, a zastąpiła go nowa nazwa Klaudia-anna.pl. Szczerze mówiąc od początku blog miał nazywać się nie od mojego pseudo, tylko właśnie od Moich dwóch imion. Ale nic straconego. Teraz staram się sobie wszystko ułożyć i prężnie działać w tym kierunku. Na pewno ułatwi to pozycjonowanie - podsyłam link do artykułu jeżeli jeszcze nie wiecie co z tym się przysłowiowo je. Ja też często pisze takie artykuły, więc polecam śledzić bloga, a nie w niedługim czasie na pewno coś się pojawi.
Jestem ciekawa czy są tutaj osoby, które znają markę I ♥ Revolution i ich słynne paletki. Możecie się ujawnić w komentarzach czy znacie te produkty i najważniejsze jakie macie o nich zdanie. Chętnie z Wami popiszę. Pozdrawiam. Klaudia Anna ♥
22 komentarzy
Bardzo ładne opakowania mają te paletki, szkoda że zawartość nie jest jeszcze lepsza ;)
OdpowiedzUsuńDla niewymagających i początkowych osób co zaczynają się dopiero malować jest całkiem spoko :)
UsuńAle piekne kolory. Zdecydowanie moja paleta kolorystyczna. Chętnie ją kupię. Uważam, że makijaż oka jest bardzo wazny i stosuję się do tej zasady.
OdpowiedzUsuńJest ważny, ale ja już powoli odbiegam i idę w naturalność. Aczkolwiek odświętnie można :)
UsuńChoć ja sama za tą marką nie przepadam, to wiele dziewczyn, które przychodzą do mnie na szkolenia, z nich korzystają i są nawet zadowolone.
OdpowiedzUsuńTo dobrze jak są zadowolone :)
UsuńZnam wiele kobiet, które nadal marzą o palecie w kształcie czekolady. Ta paletka ma bardzo ładne kolory, wprawdzie ciemne ale takie ciepłe.
OdpowiedzUsuńJa nie skusze się na nią, bo nie maluje sie cieniami.
Paletka jest w dobrej cenie, więc marzenie można z łatwością spełnić:)
UsuńKiedyś chciałam przetestować jakąkolwiek paletkę z serii "czekoladek". Obecnie już mnie tak nie kuszą, choć jedno muszę przyznać ta - zaprezentowana, jej kolorystyka jest totalnie w moim stylu :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Kiedyś dziewczyny szalały bardziej za czekoladkami niżeli za chłopami, haha! Pozdrawiam :)
UsuńMarkę kojarzę i ich paletki także, ale rzadko zaopatruje się w takie palety bo mało się maluję.
OdpowiedzUsuńA kto nie kojarzy! ♥
UsuńBardzo podobają mi się niektóre kolory z paletki. Revlution to już marka sama w sobie. I to opakowanie - mniam!
OdpowiedzUsuńI zapomniałam ująć w poście, że pachnie - mniam! ♥
UsuńSprawdzałam przed chwilą kolory z Twojej palety i są bardzo ładne :)
OdpowiedzUsuńMa piękne kolory, nigdy nie miałam palety z tej firmy :)
OdpowiedzUsuńDużo ciekawych kolorów, ale niestety większość z nich jest nie za bardzo "moja". Ale znam kilka osób, którym będę mogła polecić ten produkt.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się to opakowanie. Kojarzy mi się ze znaną fioletową czekoladą :), aczkolwiek w środku wolałabym mieć właśnie czekoladę, bo cieni praktycznie nie używam.
OdpowiedzUsuńUwielbiam paletki czekoladki od MUR, byłam ich wielką i to wielką fanką. Akurat tą miałam w zamiarze kupić, ale ostatecznie kupiłam Norvinę ;)
OdpowiedzUsuńuwielbiam patrzeć na takie etui, jest tak apetyczne, że aż sama mam ochotę wypróbować jakiś makijaż z takiej palety. Co do samych kolorów to też prezentują się bardzo interesująco :-)
OdpowiedzUsuńKolory zupełnie "nie moje" ;) Na co dzień praktycznie w ogóle nie korzystam z cieni, a i od święta wolę coś bardziej neutralnego - stawiam na brązy i beże :)
OdpowiedzUsuńMam w swojej kolekcji tę paletkę tylko w innej kolorystyce (opakowanie jest czarne): bardziej w takich zgaszonych brązach, beżach, różach. Jak na moje potrzeby, malowanie od święta jest okej, mi w zupełności wystarcza, ale fakt, że ja jestem laikiem a nie żadnym makeup artist :D
OdpowiedzUsuńDodając komentarz na blogu oznacza, że wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych